Urząd Marszałkowski w Kielcach (Fot. Wojciech Habdas / Agencja Wyborcza.pl)
Urząd Marszałkowski w Kielcach (Fot. Wojciech Habdas / Agencja Wyborcza.pl)

NSZZ „Solidarność” zarzuca, że w Urzędzie Marszałkowskim w Kielcach szykanuje się przewodniczące organizacji związkowej. Jedną próbowano zwolnić dyscyplinarnie, druga po awanturze w pracy trafiła z wysokim ciśnieniem na oddział ratunkowy. Marszałek województwa nie kryje zdziwienia.

Niepokoje pracowników, wielokrotnie zgłaszane w kontaktach z biurami Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ „Solidarność”, dotyczące niepewności, stałości zatrudnienia, nierównego traktowania, podważania statusu organizacji związkowej, w wielu przypadkach doprowadzają do poważnych negatywnych skutków również zdrowotnych u pracowników – czytamy w stanowisku, które kilka dni temu przyjęła świętokrzyska „S”.

„S”: To była seria

Waldemar Bartosz, przewodniczący organizacji związkowej w regionie w rozmowie z „Wyborczą” podkreśla, że sytuacja w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Świętokrzyskiego w ostatnim czasie zrobiła się wyjątkowo trudna. – To już była cała seria bardzo przykrych zdarzeń, dla mnie niezrozumiałych. Nasi związkowcy po prostu wykonują swoją pracę. Kończy się to wszystko szykanami wobec nich – mówi.

Jego zdaniem atmosfera zrobiła się napięta, kiedy rozpoczęły się negocjacje dotyczące systemu wynagradzania. Zdaniem przewodniczącego stanowisko związku zawodowego działającego w urzędzie nie było na rękę władzom województwa. – Organizacja, która walczy o prawa pracowników, bywa niewygodna – uważa.

Urząd chciał zwolnić przewodniczącą związku zawodowego

Waldemar Bartosz opowiada, że najpierw w urzędzie szykany spotkały przewodniczącą „S”. – Próbowano ją zwolnić dyscyplinarnie z pracy. Jednym z argumentów było to, że zbyt głośno słuchała muzyki w tle. Później spisano niemalże cały kodeks pracy, dopisując tylko „nie”. Miało to pokazać, że nie wywiązuje się z obowiązków pracowniczych – relacjonuje przewodniczący świętokrzyskiej „Solidarności”.

Kiedy nie udało się jej zwolnić z pracy, próbowano ją zachęcić, by sama się zwolniła. Padały argumenty, że osiągnęła już wiek emerytalny. Dzięki wsparciu związku zawodowego przewodnicząca nadal pracuje.

Wiceprzewodnicząca związku na SOR-ze

Kilka dni temu doszło do kolejnej sytuacji, która skłoniła świętokrzyską „S” do zajęcia oficjalnego stanowiska. Opublikowano je m.in. w mediach społecznościowych. – Zadzwoniła do mnie wiceprzewodnicząca związku z urzędu. Zapłakana opowiadała, że znalazła się na SOR-ze. Była tak bardzo zestresowana, że nie pamiętała, jak się tam znalazła. Miała bardzo wysokie ciśnienie, w szpitalu obawiano się o jej życie – opowiada Waldemar Bartosz.

Wiceprzewodnicząca „Solidarności” w urzędzie pracowała w departamentu odpowiedzialnym za finanse i budżet. W ostatnim czasie miała sporo pracy, przygotowywano bowiem budżet na 2024 r.

Czekała ją awantura

Przewodniczący Bartosz opowiada, że zawodowe obowiązki wykonywała po godzinach, nawet do godziny 23. – Kiedy przyniosła materiały, czekała ją awantura. Zarzucano jej, że źle wywiązała się ze swoich obowiązków. Z tego co ona mi później relacjonowała, nie przejrzano tego, co zrobiła, w najlepszym razie zrobiono to pobieżnie. Nawet gdyby były jakieś uwagi, można to było zrobić w inny sposób. Skończyło się tym, że wiceprzewodnicząca wylądowała w szpitalu. Lekarze uważają, że nie powinna w najbliższym czasie wracać do swoich obowiązków – mówi Bartosz.

Urząd: Nic bardziej mylnego

Przemysław Chruściel, rzecznik prasowy urzędu poinformował nas, że marszałek Andrzej Bętkowski „opisaną sytuację przyjął z dużym zdziwieniem”. Przyznaje, że z tonu i treści oświadczenia wynika, że w urzędzie dochodzi do drastycznych praktyk. Zdaniem Marszałka – nic bardziej mylnego – do żadnych takich działań w reprezentowanym przez Marszałka urzędzie nie dochodzi. Nieprawdziwe są również zarzuty, co do nierównego traktowania pracowników czy podważania statusu organizacji związkowej – przekonuje rzecznik.

Twierdzi, że opisane przez „Solidarność” historie pozbawione są kontekstu sytuacyjnego. Pracodawca ma prawo wyciągać konsekwencje służbowe wobec pracowników, wobec których ma podejrzenie o naruszenie obowiązków pracowniczych czy też wykonywanie czynności, sprzecznych z regulaminem pracy – pisze Przemysław Chruściel.

„Zniekształcone informacje, niesprawdzony przekaz”

Ubolewa, że do świętokrzyskiej organizacji docierają „zniekształcone informacje, będące niesprawdzonym przekazem, co do sytuacji pracowniczej w urzędzie”. Zdaniem rzecznika „ich wiarygodności nie można wysoko ocenić”. Artykułowanie takich zarzutów pod adresem urzędu nazywa „nieuprawnionym działaniem”.

Rzecznik zapowiada, że marszałek Bętkowski zainicjuje spotkanie z szefem „S”, licząc na wspólne przeanalizowanie całej sytuacji, a tym samym ostudzenie niepotrzebnie rozgrzanej atmosfery.

„Żałość”

Stanowisko urzędu przedstawili Waldemarowi Bartoszowi.

Żałość. Fakty mówią same za siebie – powiedział przewodniczący.

źródło: wyborcza.pl
autor: Angelina Kosiek